Wstęp
Cześć!
Mam na imię K. i mam 25 lat. Od kilku miesięcy jestem szczęśliwą żoną M., mojego wieloletniego przyjaciela. Moje życie jest fajne, mam męża, stabilną pracę- pomagam innym ludziom, kochającą rodzinę, fantastycznych przyjaciół, pełnia szczęścia, prawda? Jednak nie...Moim największym marzeniem jest posiadanie dziecka, kogoś, kto będzie mnie kochał zawsze, bezwarunkowo i dla kogo będziemy z mężem najważniejszymi osobami na świecie.
Od 2014 roku wiem o moim problemie- PCOS (Zespół policystycznych jajników). Od tego czasu staram się z tym walczyć. Chociaż, to za dużo powiedziane. Byłam u dwóch ginekologów, za każdym razem słyszałam, że będzie mi ciężko zajść w ciążę albo, że to ostatni dzwonek na bycie mamą. (Ludzie ja wtedy nie miałam nawet ćwierćwieku!) Wizyty kończyły się na kolejnych opakowaniach tabletek antykoncepcyjnych, "dolinie" i przepłakanych nocach. Młoda dziewczyna z wyidealizowanym światopoglądem słysząc, że prawdopodobnie nigdy nie będzie miała dziecka czuje, że grunt pod nogami się obsuwa.
Ostatnio powiedziałam STOP, umówiłam się do kolejnego lekarza, tym razem nie w ciemno, przeszukałam pół Internetu czytając opinie społeczeństwa. I właśnie wyszłam od tego lekarza i stwierdziłam, że założę bloga, gdzie będę mogła dzielić się przemyśleniami z innymi kobietami.
Lekarz ten jest sędziwy, ale bardzo sympatyczny. Rozmawiał ze mną godzinę, szukał alternatyw, ułożył kilka ścieżek w drodze do mojego celu. Pierwszy raz wyszłam od lekarza z iskierką nadziei. Usłyszałam, że jestem jeszcze młoda, więc nie mam się stresować, bo to nie pomoże. Jestem pełna euforii.
Będę na tym blogu dokumentować moją historię, mam nadzieję, że króką, ale możliwe, że bardzo długą. Nie mogę nic założyć. Pozostaje rozniecić iskierkę w ogromny ogień.
A jak było z Wami?
Czy jest tutaj osoba z PCOS, która zaszła w ciążę przy pierwszych próbach stymulacji owulacji?
Zachęcam do komentowania!